Kilka uwag, żeby później nie było, że tekst skopany,
bo po łebkach traktuję temat itd. Tekst jest o religii, ale w bardzo wąskim
kontekście. Wiadomo, że religii jest mnóstwo, wyznań jest mnóstwo, że religie
bardzo różnią się od siebie wzajemnie i że aby napisać solidny tekst o religii,
to trzeba te religie dobrze znać itd. Wszystko to wiadomo, natomiast ten tekst
to tylko szkic próby odpowiedzi na pytanie o to, jak to się dzieje, że
współcześnie, w tych najnowocześniejszych z nowoczesnych czasów, istnieje coś
takiego jak religia i jak to się dzieje, że po Ziemi chodzi mnóstwo ludzi
religijnych. Dobrze mieć taki tekścik w archiwum, bo czasami, raz na ruski rok,
zdarzy się ktoś, kto chce o religii pogadać, no to można go do tego szkicu
odesłać, bo przecież dzisiaj nikt już książek nie czyta.
***
Richard Dawkins dał kiedyś wywiad, w którym powiedział,
że ludzie religijni są głupsi od ateistów. Samo to stwierdzenie jest jałowe
poznawczo, bowiem zapewne niektórzy ludzie religijni są głupsi od niektórych ateistów,
a niektórzy ateiści są głupsi od niektórych ludzi religijnych. Trudno uwierzyć,
że Tomasz z Akwinu był głupszy od Dawkinsa. Dawkinsowi chodzi jednak o to, że ludzie
religijni mają zaburzony obraz świata, ponieważ wierzą w nieistniejące byty.
Dla Dawkinsa wiara w Jahwe jest tym samym, co wiara w Potwora Spaghetti. Pascal
Boyer w książce I człowiek stworzył bogów...
pisze mniej więcej to samo, o czym mówił Dawkins:
Wielu
ludzi postrzega religię jako skutek funkcjonalnego upośledzenia mózgu. Zgodnie
z tymi teoriami ludzie, myśląc mało lub byle jak, pozwalają, aby rozmaite
pozbawione podstaw wierzenia zaśmiecały i krępowały ich umysły.
Tyle, że Boyer, jak najbardziej ateista, który
jest antropologiem, a swojej książce kapitalnie propaguje badania z zakresu
psychologii, neurologii i w ogóle nauk kognitywnych, nie uważa, że religijność
człowieka jest rezultatem funkcjonalnego upośledzenia mózgu.
Czym jest zatem religia i dlaczego niektórzy
ludzie są religijni? W tekście Wiara (Dzieła
zebrane. Tom 6.) ojciec Bocheński stwierdza, że wiara polega na tym, iż
człowiek aktem wiary uznaje pewne zdania za prawdziwe. Bocheński dzieli
uznawane przez człowieka zdania na trzy klasy:
1) zdania oczywiste, czyli takie, których prawdę
od razu widzimy bądź zmysłami (że słońce świeci) bądź umysłem (że 2 dodać 2
jest cztery),
2) zdania, których prawdy nie widzimy, ale jak
się naprężymy, to możemy tę prawdę zobaczyć (np. takie zdanie: 2798 x 1385 = 3.875.230),
3) zdania nieoczywiste, takie, których udowodnić
się nie da.
Aktem wiary uznajemy ostatnią klasę zdań - zdania
nieoczywiste. Czy aktem wiary możemy uznać wszystkie zdania? Boyer stwierdza,
że nie i pokazuje, że są takie zdania, które nadają się na zdania, wokół
których można budować religię i są takie, które do budowania religii się nie
nadają. Oto przykłady takich "złych" zdań:
1) Ludzie się starzeją; pewnego dnia każdy
przestaje oddychać i umiera; to koniec.
2) Jeżeli ten przedmiot obrzędowy zostanie
upuszczony, to poleci w dół i w końcu dotknie ziemi.
3) Dusza zmarłego nie może przejść przez ścianę,
ponieważ ściana jest solidna.
4) Bogowie obserwują nas i widzą każdy nasz
uczynek! Ale natychmiast o wszystkim zapominają.
5) Istnieje tylko jeden bóg! Jest wszechmogący.
Ale istnieje wyłącznie w środy.
A teraz przykłady zdań "dobrych":
1) Ta rzeka nas pilnuje. Jeśli zauważy, że dopuściliśmy
się występku, odwróci bieg i popłynie ku swym źródłom.
2) Ten zegar jest niezwykły, bije, kiedy wrogowie
spiskują przeciwko tobie.
3) Niektóre drzewa pamiętają rozmowy, jakie
toczono w ich cieniu.
4) Las na ochrania. Daje nam zwierzynę, jeśli mu
śpiewamy.
Robert Wright w książce Ewolucja Boga również podkreśla, że nie każda idea może stać
się fundamentem religii:
Podczas gdy mem na Andamanach, zapewniający, iż
burze z piorunami okazują się karą boską za topienie pszczelego wosku, nie mógł
liczyć na to, że znajdzie swoje miejsce w wierzeniach religijnych społeczności,
to i tak miał wielka przewagę nad memem, który głosił: "Burze się zdarzają
i nic nie można na to poradzić".
Jak to się dzieje, że są "dobre" i
"złe" zdania religijne? Boyer tłumaczy to tak, że każde zdanie
religijne w jakiś sposób podważa nasze oczekiwania ontologiczne. Co to są te
oczekiwania ontologiczne? U Boyera jest taki przykład, że poznajemy nowe hasło
- ZYGON. Dowiadujemy się, że zygon to zwierzę. Jakie mamy oczekiwania ontologiczne
względem ZYGONA, skoro już wiemy, że to zwierzę? Ano takie, że zygony nie są
produkowane, tylko są rodzone przez inne zygony, że jakby tak przeciąć zygona
na pół, to on prawdopodobnie nie przeżyje, że zygon musi jeść żeby przeżyć.
Zdania religijne zawsze podważają jakieś oczekiwania
ontologiczne. Zdanie: Bóg jest wszechwiedzący mówi nam o tym, że Bóg to taka osoba, która ma
niezwykłą moc poznawczą; ze zdania Matka Boska jest dziewicą wynika, że matka Jezusa jest kobietą obdarzoną
wyjątkowymi cechami biologicznymi itd. Mówiąc inaczej - zdanie religijne to
takie zdanie, w którym do zwykłej kategorii dodajemy jakąś niezwykłą cechę.
Ciągle to jednak nie tłumaczy, dlaczego jedne
zdania są "dobrymi" zdaniami religijnymi, a inne "złymi".
Boyer uważa, że istota sprawy leży w tym, że aby zdanie było "dobrym"
zdaniem religijnym, owe oczekiwania ontologiczne mogą być podważone tylko do
pewnych granic; z tego wynika, że ludzie jak najbardziej mogą wierzyć w Jezusa
czy Jahwe, ale nie będą wierzyć w Potwora Spaghetti czy Dzieciojada. Dawkins
właśnie tego nie rozumie. Nie da się ustalić formalnej granicy, na której zdanie
przestaje być „dobrym” zdaniem religijnym, a zaczyna być zdaniem „złym”. To
wszystko dzieje się samo; ludzie jedne zdania uznają, a innych nie.
W jednej z najlepszych książek traktujących o
religii, mianowicie w książce Scotta Atrana zatytułowanej Ewolucyjny krajobraz religii, autor pisze tak:
Religia
to kosztowne, trudne do podważenia zaangażowanie względem kontrintuicyjnych
światów.
W tym jednym zdaniu jest mnóstwo treści. Po
pierwsze, zdaniem Atrana, religia to zaangażowanie. Po drugie – jest to
zaangażowanie trudne do podważenia. Po trzecie – jest to zaangażowanie
kosztowne, bo przecież człowiek zaangażowany religijnie stara się spełniać wymogi
swojej religii, chodzi na nabożeństwa, przestrzega określonych zasad etycznych,
czasami daje ofiary na kościół itd. Po czwarte wreszcie, chodzi o zaangażowanie
względem światów kontrintuicyjnych – wiara w to, że mężczyzna, który został
powieszony na krzyżu i umarł, zmartwychwstał trzeciego dnia, jest sprzeczna z
intuicją, z tym, jak postrzegamy świat.
OK, po co zatem ludzie wymyślają kontrintuicyjne
światy, nadprzyrodzone agensy, po co angażują się w wiarę w to, co wymyślili i
na dodatek ponoszą koszty swojego zaangażowania? W książce Między
logiką a wiarą, która to książka jest zapisem rozmów, jakie z ojcem
Bocheńskim przeprowadził Jan Parys, na pytanie o to, jakie zadanie ma religia,
Bocheński odpowiada tak:
Nie
można powiedzieć, jakie jest zadanie religii, ponieważ religia jest czymś
absolutnym. U wierzącego wszystko jest dla niej, a nie ona dla czegoś.
To jest bardzo dobrze powiedziane, natomiast to
jest zdanie tak skondensowane, że już się go bardziej ścisnąć nie da i być może
trudno jest to zdanie zrozumieć. Dlatego daję cytat z Atrana, tekst, który
rymuje się z tym, co powiedział Bocheński:
Nie
oznacza to, że funkcją religii jest neutralizowanie relatywizmu moralnego i
ustanawianie porządku społecznego, ani że funkcją religii jest pomoc w
niwelowaniu najsilniejszych obaw egzystencjalnych, czy też nadanie znaczenia
sprawiającemu wrażenie arbitralnego istnieniu, lub wyjaśnienie ukrytego przed
naszymi zmysłami początku rzeczy, itd. Religia nie posiada funkcji ewolucyjnej
per se. To raczej odczucia moralne i niepokój egzystencjalny – za sprawą
ewolucji – są nieuchronnymi składnikami ludzkiego życia, natomiast poznawcza kreatywność,
selekcja kulturowa i trwałość historyczna wierzeń religijnych w dużej mierze
wynikają z sukcesu w ich akomodacji.
O to właśnie chodzi – religia nie ma funkcji
ewolucyjnej per se, czyli religia nie jest po coś, nie jest dla czegoś. Ludzie
mają rozmaite potrzeby, a pośród nich i takie, których nie zaspokoi sztuka,
nauka też nie, życie w rodzinie i szerszej wspólnocie również nie. Atran pisze:
Religia
trwa dłużej niż nauka i świeckie ideologie nie dlatego, że jest wcześniejsza
czy bardziej pierwotna, lecz z powodu tego, co jest w stanie dostarczyć ludziom
w sensie emocjonalnym i wspólnotowym.
Mówiąc inaczej - ludzie mają potrzeby, których
nie mogą zaspokoić w żadnym innym obszarze, ale jest religia. To jest obszar,
miejsce, które jest tak czy siak, a człowiek może do tego miejsca pójść albo
nie.
Fajnieś to Wyrus wytłumaczył.
OdpowiedzUsuń