poniedziałek, 19 czerwca 2017

O religii

Kilka uwag, żeby później nie było, że tekst skopany, bo po łebkach traktuję temat itd. Tekst jest o religii, ale w bardzo wąskim kontekście. Wiadomo, że religii jest mnóstwo, wyznań jest mnóstwo, że religie bardzo różnią się od siebie wzajemnie i że aby napisać solidny tekst o religii, to trzeba te religie dobrze znać itd. Wszystko to wiadomo, natomiast ten tekst to tylko szkic próby odpowiedzi na pytanie o to, jak to się dzieje, że współcześnie, w tych najnowocześniejszych z nowoczesnych czasów, istnieje coś takiego jak religia i jak to się dzieje, że po Ziemi chodzi mnóstwo ludzi religijnych. Dobrze mieć taki tekścik w archiwum, bo czasami, raz na ruski rok, zdarzy się ktoś, kto chce o religii pogadać, no to można go do tego szkicu odesłać, bo przecież dzisiaj nikt już książek nie czyta.
***
Richard Dawkins dał kiedyś wywiad, w którym powiedział, że ludzie religijni są głupsi od ateistów. Samo to stwierdzenie jest jałowe poznawczo, bowiem zapewne niektórzy ludzie religijni są głupsi od niektórych ateistów, a niektórzy ateiści są głupsi od niektórych ludzi religijnych. Trudno uwierzyć, że Tomasz z Akwinu był głupszy od Dawkinsa. Dawkinsowi chodzi jednak o to, że ludzie religijni mają zaburzony obraz świata, ponieważ wierzą w nieistniejące byty. Dla Dawkinsa wiara w Jahwe jest tym samym, co wiara w Potwora Spaghetti. Pascal Boyer w książce I człowiek stworzył bogów... pisze mniej więcej to samo, o czym mówił Dawkins:
Wielu ludzi postrzega religię jako skutek funkcjonalnego upośledzenia mózgu. Zgodnie z tymi teoriami ludzie, myśląc mało lub byle jak, pozwalają, aby rozmaite pozbawione podstaw wierzenia zaśmiecały i krępowały ich umysły.
Tyle, że Boyer, jak najbardziej ateista, który jest antropologiem, a swojej książce kapitalnie propaguje badania z zakresu psychologii, neurologii i w ogóle nauk kognitywnych, nie uważa, że religijność człowieka jest rezultatem funkcjonalnego upośledzenia mózgu.
Czym jest zatem religia i dlaczego niektórzy ludzie są religijni? W tekście Wiara (Dzieła zebrane. Tom 6.) ojciec Bocheński stwierdza, że wiara polega na tym, iż człowiek aktem wiary uznaje pewne zdania za prawdziwe. Bocheński dzieli uznawane przez człowieka zdania na trzy klasy:
1) zdania oczywiste, czyli takie, których prawdę od razu widzimy bądź zmysłami (że słońce świeci) bądź umysłem (że 2 dodać 2 jest cztery),
2) zdania, których prawdy nie widzimy, ale jak się naprężymy, to możemy tę prawdę zobaczyć (np. takie zdanie: 2798 x 1385 = 3.875.230),
3) zdania nieoczywiste, takie, których udowodnić się nie da.
Aktem wiary uznajemy ostatnią klasę zdań - zdania nieoczywiste. Czy aktem wiary możemy uznać wszystkie zdania? Boyer stwierdza, że nie i pokazuje, że są takie zdania, które nadają się na zdania, wokół których można budować religię i są takie, które do budowania religii się nie nadają. Oto przykłady takich "złych" zdań:
1) Ludzie się starzeją; pewnego dnia każdy przestaje oddychać i umiera; to koniec.
2) Jeżeli ten przedmiot obrzędowy zostanie upuszczony, to poleci w dół i w końcu dotknie ziemi.
3) Dusza zmarłego nie może przejść przez ścianę, ponieważ ściana jest solidna.
4) Bogowie obserwują nas i widzą każdy nasz uczynek! Ale natychmiast o wszystkim zapominają.
5) Istnieje tylko jeden bóg! Jest wszechmogący. Ale istnieje wyłącznie w środy.
A teraz przykłady zdań "dobrych":
1) Ta rzeka nas pilnuje. Jeśli zauważy, że dopuściliśmy się występku, odwróci bieg i popłynie ku swym źródłom.
2) Ten zegar jest niezwykły, bije, kiedy wrogowie spiskują przeciwko tobie.
3) Niektóre drzewa pamiętają rozmowy, jakie toczono w ich cieniu.
4) Las na ochrania. Daje nam zwierzynę, jeśli mu śpiewamy.
Robert Wright w książce Ewolucja Boga również podkreśla, że nie każda idea może stać się fundamentem religii:
Podczas gdy mem na Andamanach, zapewniający, iż burze z piorunami okazują się karą boską za topienie pszczelego wosku, nie mógł liczyć na to, że znajdzie swoje miejsce w wierzeniach religijnych społeczności, to i tak miał wielka przewagę nad memem, który głosił: "Burze się zdarzają i nic nie można na to poradzić".
Jak to się dzieje, że są "dobre" i "złe" zdania religijne? Boyer tłumaczy to tak, że każde zdanie religijne w jakiś sposób podważa nasze oczekiwania ontologiczne. Co to są te oczekiwania ontologiczne? U Boyera jest taki przykład, że poznajemy nowe hasło - ZYGON. Dowiadujemy się, że zygon to zwierzę. Jakie mamy oczekiwania ontologiczne względem ZYGONA, skoro już wiemy, że to zwierzę? Ano takie, że zygony nie są produkowane, tylko są rodzone przez inne zygony, że jakby tak przeciąć zygona na pół, to on prawdopodobnie nie przeżyje, że zygon musi jeść żeby przeżyć.
Zdania religijne zawsze podważają jakieś oczekiwania ontologiczne. Zdanie: Bóg jest wszechwiedzący mówi nam o tym, że Bóg to taka osoba, która ma niezwykłą moc poznawczą; ze zdania Matka Boska jest dziewicą wynika, że matka Jezusa jest kobietą obdarzoną wyjątkowymi cechami biologicznymi itd. Mówiąc inaczej - zdanie religijne to takie zdanie, w którym do zwykłej kategorii dodajemy jakąś niezwykłą cechę.
Ciągle to jednak nie tłumaczy, dlaczego jedne zdania są "dobrymi" zdaniami religijnymi, a inne "złymi". Boyer uważa, że istota sprawy leży w tym, że aby zdanie było "dobrym" zdaniem religijnym, owe oczekiwania ontologiczne mogą być podważone tylko do pewnych granic; z tego wynika, że ludzie jak najbardziej mogą wierzyć w Jezusa czy Jahwe, ale nie będą wierzyć w Potwora Spaghetti czy Dzieciojada. Dawkins właśnie tego nie rozumie. Nie da się ustalić formalnej granicy, na której zdanie przestaje być „dobrym” zdaniem religijnym, a zaczyna być zdaniem „złym”. To wszystko dzieje się samo; ludzie jedne zdania uznają, a innych nie.
W jednej z najlepszych książek traktujących o religii, mianowicie w książce Scotta Atrana zatytułowanej Ewolucyjny krajobraz religii, autor pisze tak:
Religia to kosztowne, trudne do podważenia zaangażowanie względem kontrintuicyjnych światów.
W tym jednym zdaniu jest mnóstwo treści. Po pierwsze, zdaniem Atrana, religia to zaangażowanie. Po drugie – jest to zaangażowanie trudne do podważenia. Po trzecie – jest to zaangażowanie kosztowne, bo przecież człowiek zaangażowany religijnie stara się spełniać wymogi swojej religii, chodzi na nabożeństwa, przestrzega określonych zasad etycznych, czasami daje ofiary na kościół itd. Po czwarte wreszcie, chodzi o zaangażowanie względem światów kontrintuicyjnych – wiara w to, że mężczyzna, który został powieszony na krzyżu i umarł, zmartwychwstał trzeciego dnia, jest sprzeczna z intuicją, z tym, jak postrzegamy świat.
OK, po co zatem ludzie wymyślają kontrintuicyjne światy, nadprzyrodzone agensy, po co angażują się w wiarę w to, co wymyślili i na dodatek ponoszą koszty swojego zaangażowania?  W książce Między logiką a wiarą, która to książka jest zapisem rozmów, jakie z ojcem Bocheńskim przeprowadził Jan Parys, na pytanie o to, jakie zadanie ma religia, Bocheński odpowiada tak:
Nie można powiedzieć, jakie jest zadanie religii, ponieważ religia jest czymś absolutnym. U wierzącego wszystko jest dla niej, a nie ona dla czegoś.
To jest bardzo dobrze powiedziane, natomiast to jest zdanie tak skondensowane, że już się go bardziej ścisnąć nie da i być może trudno jest to zdanie zrozumieć. Dlatego daję cytat z Atrana, tekst, który rymuje się z tym, co powiedział Bocheński:
Nie oznacza to, że funkcją religii jest neutralizowanie relatywizmu moralnego i ustanawianie porządku społecznego, ani że funkcją religii jest pomoc w niwelowaniu najsilniejszych obaw egzystencjalnych, czy też nadanie znaczenia sprawiającemu wrażenie arbitralnego istnieniu, lub wyjaśnienie ukrytego przed naszymi zmysłami początku rzeczy, itd. Religia nie posiada funkcji ewolucyjnej per se. To raczej odczucia moralne i niepokój egzystencjalny – za sprawą ewolucji – są nieuchronnymi składnikami ludzkiego życia, natomiast poznawcza kreatywność, selekcja kulturowa i trwałość historyczna wierzeń religijnych w dużej mierze wynikają z sukcesu w ich akomodacji.
O to właśnie chodzi – religia nie ma funkcji ewolucyjnej per se, czyli religia nie jest po coś, nie jest dla czegoś. Ludzie mają rozmaite potrzeby, a pośród nich i takie, których nie zaspokoi sztuka, nauka też nie, życie w rodzinie i szerszej wspólnocie również nie. Atran pisze:
Religia trwa dłużej niż nauka i świeckie ideologie nie dlatego, że jest wcześniejsza czy bardziej pierwotna, lecz z powodu tego, co jest w stanie dostarczyć ludziom w sensie emocjonalnym i wspólnotowym.

Mówiąc inaczej - ludzie mają potrzeby, których nie mogą zaspokoić w żadnym innym obszarze, ale jest religia. To jest obszar, miejsce, które jest tak czy siak, a człowiek może do tego miejsca pójść albo nie.

1 komentarz: