poniedziałek, 21 maja 2018

Przegrani są ciekawsi niż zwycięzcy (?)

     Ś.p. Krzysztof Mętrak, poza wszystkim innym, co robił, pisał felietony do tygodnika "Piłka Nożna". Uwielbiałem czytać felietony Mętraka. No i on napisał taki tekst w tej "Piłce Nożnej", w którym mówi, że przegrani są ciekawsi od zwycięzców. W tym felietonie napisał tak:

      Adorować sukces jest łatwo: wystarczy wyszczerzyć zęby i zachwycać się. Trudniej sekundować przegranym, bo przegrana ma wiele twarzy. W przegranej przeglądają się bowiem słabości przegranego, ale i właściwości świata, pośród których niesprawiedliwość nie bywa wcale ostatnią przywarą. Nie wszyscy przegrani rodzą się z piętnem przegranych, niektórym tylko fortuna i splot przypadków poskąpiły możliwości odniesienia sukcesu. Niektórych zawiodły ludzkie słabości, bo im pofolgowali. Inni nie umieli pokierować swoimi możliwościami, albo nie potrafili odpowiednio gospodarować własnym talentem. I tak dalej, i tak dalej.

     No i trzydzieści parę lat po tym, jak przeczytałem ten felieton Mętraka, napisałem komuś taki tekst - ten tekst rymuje się z tym, co napisał Mętrak.

      Popatrz na to zdjęcie. Ważni są tylko ludzie, scenografia jest obojętna. Jesteśmy drużyną – nie ma znaczenia, czy sportową, czy jakąkolwiek inną, idzie tylko o to, że mieliśmy pracę do zrobienia i zrobiliśmy ją zajebiście ale przegraliśmy w finale. I znowu – mniejsza o to, jaki to był finał, istotne jest, że doszliśmy prawie do samego końca, prawie na szczyt i tam, prawie na końcu, prawie na szczycie, wykonaliśmy zajebistą robotę, ale przegraliśmy. Ta drużyna, która nas pokonała, odbiera teraz swoje laury, a my na nich patrzymy. Nie jesteśmy na nich źli. Pokonali nas, bo, tak jak my, zrobili zajebistą robotę. Nie wiemy, dlaczego przegraliśmy. Może byliśmy trochę słabsi, ale jeśli już, to tylko trochę, tak bardzo trochę, że nikt tej różnicy nie widział, nawet my. Nie zastanawiamy się teraz nad tym, dlaczego przegraliśmy; na to przyjdzie czas. Nie jesteśmy smutni (ale tego nie jestem pewien do końca), bo przecież zrobiliśmy zajebistą robotę, najlepszą, jaką mogliśmy zrobić. Wszystko było fair, nikt nie grał nieczysto, nikt nas nie skrzywdził, a jeżeli już, to może bogowie, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo z bogami nie da się pogadać i nigdy nie dowiemy się, jak było. Mamy jak w banku złoty medal w kategorii "najbardziej zajebista pokonana drużyna", ale nie mamy złotego medalu, o który walczyliśmy.
      A może było całkiem inaczej, niż napisałem. 

wtorek, 20 marca 2018

Kiedy chodzi o mamę


Peter Singer to taki filozof, który obstawał za eutanazją, no i jeszcze takie coś kiedyś wymyślił, że jak się rodzicom dziecko nie spodoba, co im się właśnie urodziło, to powinni mieć prawo je zabić, chyba przez dwadzieścia osiem pierwszych dni życia dzieciaka poza łonem mamy - taki sobie termin arbitralnie ustalił, ale napisał uczciwie, że ustawił sobie taki termin arbitralnie. No i mama tego Singera zachorowała na Alzheimera, a on zamiast tę mamę dać zabić, zorganizował dla niej całodobową profesjonalną opiekę medyczną, a jak go zapytali, dlaczego tak się o mamę troszczy, zamiast ją wykończyć w ramach tej całej eutanazji, powiedział tak:
Myślę, że ta sprawa otworzyła mi oczy na to, że te rzeczy u człowieka są bardzo trudne... Trudniejsze niż dotąd sądziłem, bo jest to coś innego, gdy chodzi o twoją własną matkę.
Źródło: K. Malinowska, K. Urban. Dlaczego NIE eutanazji? http://www.katolik.pl/1382,416.druk?s=1. Dostęp w dniu: 20.03.2018.
W ekonomii istnieje pojęcie przewagi komparatywnej. Najogólniej mówiąc chodzi o koszty produkcji i handlową wymianę międzynarodową, ale ja lubię całą tę przewagę komparatywną wyjaśniać na przykładach nie państw i handlu, tylko porównując dwóch ludzi. Znalazłem w Necie kapitalny przykład, więc go wklejam:
Załóżmy, że mamy genialnego śpiewaka operowego oraz sprzątacza, którego najwyższym wkładem w działanie opery, może być ścieranie podłóg, gdyż nie posiada żadnych innych zdolności. Śpiewak jest od sprzątacza lepszy we wszystkim. Jest bardziej inteligentny i lepiej zorganizowany. Z oczywistych powodów lepiej radzi sobie w śpiewaniu, jednak jest też od niego lepszy w każdym innym aspekcie funkcjonowania opery. Lepiej gra na instrumentach, lepiej zarządza personelem, jest lepszym organizatorem, a nawet – lepiej sprząta podłogi, niż zrobiłby to sprzątacz. Kto będzie miał większe szanse zdobyć pracę na stanowisko sprzątacza, gdyby ogłoszona została rekrutacja? Śpiewak, prawda? No właśnie nie. Śpiewakowi nie opłaca się w ogóle na to stanowisko kandydować, gdyż jego kosztem alternatywnym jest rezygnacja ze śpiewania, za które otrzymuje górę forsy. Przy swoich wysokich kosztach życia musiałby żądać absurdalnie wysokiej kwoty za ścieranie podłóg. Mimo, że sprzątaczowi zmycie podłogi zajmie więcej czasu, to większą wartością dla innych jest to, że śpiewak śpiewa, zamiast efektywniej sprzątać. Wiemy to po różnicy w zarobkach na tych dwóch stanowiskach. W efekcie, dzięki przewadze komparatywnej, sprzątacz ma większą szansę zdobyć pracę na tym stanowisku niż artysta, gdyż artysta ma za dużo do stracenia, żeby zabierać się za taką pracę. Gdyby śpiewak miał przyjąć tę pracę, gospodarka miałaby się gorzej, gdyż mielibyśmy tylko czyste podłogi, biedniejszego śpiewaka i bezrobotnego sprzątacza. Ale my nie chcemy, żeby śpiewak sprzątał, chcemy żeby śpiewał, bo to stanowi większą wartość dodaną. Chcemy, żeby sprzątał ten, kto nie ma zdolności do innych rzeczy. Dzięki przewadze komparatywnej mamy czyste podłogi, bogatego śpiewaka, zatrudnionego sprzątacza i jeszcze – zaspokojone potrzeby estetyczne, dzięki słuchaniu operowej muzyki. W dalszym ciągu wszyscy zyskują.
Źródło: http://prostaekonomia.pl/podzial-pracy-przewaga-komparatywna/. Dostęp w dniu: 20.03.2018.
Peter Singer zrozumiał, że ekonomia ekonomią, zasady zasadami, ale zdarza się, że chodzi o mamę, i wtedy wszystkie zasady biorą w łeb, nie mówiąc o ekonomii. Zrozumiał, że kiedy chodzi o mamę, to masz sprzątać podłogi, choćbyś nie wiem jak umiał śpiewać. Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że tu chodzi o mamę. I tyle.

wtorek, 13 lutego 2018

Kiedy jest przefilozofowanie?

Napisałem do kumpla o tym, co się dzieje i jak to widzę, a on mi odpisał, że przefilozofowałem. No to odpisałem, że z tym przefilozofowaniem jest tak, że ono nie jest wtedy, kiedy ludziom kończą się pomysły na filozofowanie, tylko przefilozofowanie jest wtedy, kiedy pomysły na filozofowanie kończą się filozofom. Przy okazji – odpisując, jak odpisałem, wprowadziłem podział na dwie klasy: na ludzi i filozofów :-)
Bryan Magee napisał, że Ray Monk po tym, jak pierwszy raz rozmawiał z Karlem Popperem, powiedział tak: - Wiesz, że rozmawiałeś z wielkim filozofem, a nie po prostu z mądrym człowiekiem.
Monk ma rację. Pewnie czasami zdarza się, że filozof jest mądrym człowiekiem, ale tu nie ma automatu.
Jest taki film – Filozofowie (The Philosophers). Dość marny film, ale mówią tam parę dobrych rzeczy, między innymi ten gościu, który uczy dzieciaków filozofii zadaje takie pytanie: - Kto uważa, że sednem wartościowego życia jest radzenie sobie? – Dobry tekst, w punkt.
Mark Rowlands w książce Filozof i wilk napisał, że filozofia wyniszcza. Rowlands ma rację, bo filozofia wyniszcza.
Wracam do tezy z początku tekstu:  z przefilozofowaniem jest tak, że ono nie jest wtedy, kiedy ludziom kończą się pomysły na filozofowanie, tylko przefilozofowanie jest wtedy, kiedy pomysły na filozofowanie kończą się filozofom.

Amen.

środa, 31 stycznia 2018

Bez rękawic

W roku 1988 Mountain Magazine opublikował esej Wojciecha Kurtyki pt. Sztuka cierpienia (The Art Of Suffering). Kurtyka pisze, że dużo prawdy jest w powiedzeniu, że alpinizm jest sztuką cierpienia. Chodzi o to, że ludzie idą w wysokie góry zimą i tam, w tym zimnie, w śniegu, nawet pomimo podeszłego wieku czy niedołęstwa fizycznego, brną ku swoim celom. I często realizują te cele, zdobywają swoje szczyty.
W rozmowie z Moniką Rogozińską Kurtyka mówi, że himalaizm zimowy to kwintesencja męczenia się w górach. Na co Rogozińska powiada:
- Góra jest czymś tak trudnym w zimie, że wszyscy pracują harmonijnie na jeden cel w atmosferze partnerstwa, ofiarności, życzliwości.
A Kurtyka:
- Być może, ale co z tego. Istotą alpinizmu nie jest praca zespołowa.
Ha! Istotą alpinizmu nie jest praca zespołowa!
Bo nie jest. Na Adamie Bieleckim ludzie wieszali psy za akcję na Broad Peak w roku 2013. Wieszali psy, bo niczego nie rozumieli. Czy cokolwiek zrozumieli po tym, jak Bielecki z Denisem Urubko ruszyli na Nanga Parbat ratować Elizabeth Revol i Tomasza Mackiewicza? Czy zrozumieli, że pomimo tego, że Urubko w wywiadzie mówi, że myśli, iż każdy wspinacz zrobiłby to, co Urubko zrobił z Bieleckim na Nanga Parbat, to tylko takie gadanie, bo nie każdy wspinacz zrobiłby to, co zrobili Urubko i Bielecki, bo – poza wszystkim innym – żeby zrobić to, co zrobili Bielecki i Urubko, trzeba umieć to zrobić?
Akcja Urubki i Bieleckiego na Nanga Parbat to nie było dokonanie deptaczy, mistrzów sztuki cierpienia. Bielecki i Urubko nie idą w góry po to, żeby cierpieć, żeby pokonywać ból. Oni idą w góry po to, żeby się bawić, jakkolwiek być może trudno jest to zrozumieć i zaakceptować.
Kurtyka mówi Rogozińskiej jeszcze coś takiego: - Dla mnie himalaizm w wersji zimowej przestaje mieć wiele wspólnego z kwintesencją alpinizmu, który zaczyna się tam, gdzie kończy się zwykła turystyka, a człowiek musi pokonywać trudności techniczne także za pomocą rąk. Zimą nie ściągniesz rękawic, więc forsowanie trudnych barier technicznych nie ma sensu.

Kapitalny tekst – zimą nie ściągniesz rękawic, więc forsowanie trudnych barier technicznych nie ma sensu. A jeśli nie ściągniesz rękawic, jaki sens ma dotykanie ukochanej kobiety? Jaki sens ma dotykanie kochanego dziecka?