Albert Camus napisał krótką powieść pod tytułem „Obcy”. Ta powieść zaczyna się tak, że trudno wymyślić lepszy początek powieści; mianowicie zaczyna się tak:
Dzisiaj umarła mama. Albo wczoraj,
nie wiem.
W
stand-upie jest coś takiego, jak one-linery, czyli króciótkie grepsy,
składające się najwyżej z dwóch zdań. Mój ulubiony one-liner to ten, który
napisał Neal Brennan – to jest w specialu „3 Mics”. Greps Brennana jest taki:
Mistrzostwa świata juniorów w
baseballu. Albo, jak mówią pedofile – mistrzostwa świata w baseballu.
Te
dwa pierwsze zdania „Obcego” to coś analogicznego do one-linerów. Oczywiście
Camus rozwinął te dwa pierwsze zdania swojej powieści, niemniej jednak te dwa
zdania robią piorunujące wrażenie. Przeczytajcie to sobie na głos:
Dzisiaj umarła mama. Albo wczoraj,
nie wiem.
Bohaterem
„Obcego” jest taki gościu, który zastrzelił człowieka, dostał za to karę
śmierci, no i czeka na wykonanie wyroku. W kontekście tego, że jego bohater
siedzi w więzieniu, Camus pisze tak:
Człowiek, który przeżył tylko jeden,
jedyny dzień, może bez trudu żyć sto lat w więzieniu. Miałby dosyć wspomnień,
żeby się nie nudzić.
To
jest bardzo ładnie napisane, ale nieprawdziwie. W tym sensie nieprawdziwie, że
gdyby czlowiek w tym więzieniu nie doświadczał potrzebnych mu bodźców, to
opierając się tylko na wspomnieniach nie mógłby żyć bez trudu.
W
książce „Mózg. Opowieść o nas” David Eagleman opisuje historię Sarah Shourd,
Joshuy Fattala oraz Shane’a Bauera, trójki Amerykanów, którzy w roku 2009
zostali zatrzymani w Iraku pod zarzutem szpiegostwa i zamknięci w więzieniu.
Fattala i Bauera umieszczono razem w jednej celi, a Shourd trafiła do izolatki,
w której spędziła 410 dni, przy czym każdego dnia mogła opuścić celę dwa razy
na 30 minut. Oto relacja Shourd na temat pobytu w więzieniu:
W pierwszych tygodniach i
niesiącach w więzeinnej izolatce zostajesz zredukowany do pozycji zwierzęcia.
To znaczy jesteś zwierzęciem w klatce, a większość spędzonych tam godzin mija w
mgnieniu oka. Z czasem pozycja zwierzęcia zmienia się bardziej w pozycję
rośliny: umysł spowalnia, a do głowy zaczynają powracać te same myśli. Mózg sam
zaczyna na siebie nastawać i staje się źródłem największego bólu i najgorszych
tortur. Przeżywasz na nowo każdy moment życia, aż w końcu braknie ci wspomnień.
Już tyle razy sobie je opowiedziałeś. A to wcale nie zajmuje zbyt dużo czasu.
Wspomnienia
są ważne ale same wspomnienia nie wystarczają. Shourd cierpiała, miała
halucynacje, które opisuje tak:
O określonej porze dnia przez okno
mojej celi pod pewnym kątem wpadały promienie słoneczne. Wtedy oświetlały
wszystkie malutkie drobiny kurzu. Dostrzegałam w tych wszystkich pyłkach
postaci ludzi zamieszkujących naszą planetę. Ogarniał ich strumień życia,
kontaktowali się ze sobą, zderzali się i odbijali od siebie. Robili coś
wspólnie. A ja tkwiłam w kącie sama. Uwięziona. W ten strumień życia nie dane
mi było wejść.
Przyczyną
największego cierpienia Sarah Shourd było to, że nie mogła wejść w strumień
życia, który ogarniał ludzi, a – jak pisze Eagleman - deprywacja społeczna Sarah wywołała głęboki ból psychiczny: przy braku
kontaktów z innymi mózgami mózg zaczyna cierpieć.
Przeczytajcie
to sobie na głos: