sobota, 3 czerwca 2017

Po co

Jest takie dziewczynisko, co ma osiemnaście lat. Dziewczynisko prześliczne i przekochane. Oczywiście łazi to dziewczynisko naburmuszone na cały świat, no ale tak musi być i to trzeba przeczekać. To już jest piękne kaczątko, a rośnie piękna kobieta i tak ma być. I to dziewczynisko czasami buja się z nami, menelami, ale mama jest czujna i pilnuje, żebyśmy jej dziewczyniska nie popsuli, a mama rządzi, więc jest bezpiecznie. No i kiedyś stoimy sobie, bo przerwa w robocie była i jaramy szlugi, ale dziewczynisko nie jara, i gadamy i zaczęliśmy robić wariacje na temat pytania „po co”.
To jest tak – jak się zastosuje stałe mechanizmy w kontekście nie takim, jak zwykle, to czasami jest śmiesznie. Zamieńcie „i” na „oraz” – wychodzą rzeczy takie, jak „Bośnia oraz Hercegowina”, „Bolek oraz Lolek”, „Trynidad oraz Tobago”. Wydaje się, że „i” zawsze można zamienić na „oraz” i to będzie to samo, ale to nie zawsze będzie to samo. No i myśmy jarając te szlugi zaczęliśmy improwizować z tym „po co”. Pytanie „po co” jak się zada nie tędy, co trzeba, to też śmieszne rzeczy wychodzą. Np. ktoś mówi, że upadł, rękę złamał i ta ręka go boli, a drugi ktoś pyta: - Po co?
Wymyśliliśmy mnóstwo takich krzywych zastosowań pytania „po co”, kupa śmiechu była i od tamtej pory co jakiś czas ktoś wyjeżdża z tym „po co” i jest śmiesznie. Ale czasami nie jest śmiesznie. Napisałem esem do Pięknej Pani to swoje „Hrrmmm…” co podobnie Tom Hardy robi w serialu „Taboo”, tylko że ja to „Hrmmm…” robię od lat, a Piękna Pani odpisała: - Po co?
No się zaśmiałem, jasne, ale pomyślałem sobie i takie coś, że to jest mocne pytanie. Nie zawsze, ale czasami tak. No bo ludzie mnóstwo rzeczy robią po coś i wiedzą, po co. Do roboty chodzą po to, żeby dostawać siano. Niektórzy chodzą do takiej roboty, której nie lubią. Większość ludzi ma robotę, której nie lubi. Ale niektórzy swoją robotę lubią. Mam taką tezę, że swoją robotę lubią bibliotekarki. Napisałem kiedyś taki blitz:
W mieście były trzy biblioteki. Pracowały w nich same brzydkie kobiety. W większości panie te były miłe, wiedziały, które książki stoją na których półkach, orientowały się w najnowszych trendach i często podzielały rozgoryczenie czytelników, którzy narzekali, że biblioteki nie dysponują najnowszymi pozycjami. Bibliotekarki nie kpiły jawnie z czytelników pożyczających szmirowate książki, ani nie wychwalały gustów tych, którzy wybierali tomy z literaturą najwyższego lotu. Panie pracujące w bibliotece były świadome rangi misji, którą wypełniały. Ale były brzydkie.
O to właśnie idzie – nie wyobrażam sobie, że można iść do roboty w bibliotece, jeśli się nie lubi być bibliotekarką. Wyobrażam sobie natomiast, że można iść do roboty przy produkcji czipsów, kiedy nie lubi się produkować czipsów.
No więc chodzą ludzie do roboty po to, żeby dostawać siano. Na studia idą po to, żeby dostać, kwit, a kwit im potrzebny po to, żeby lepszą robotę dostać. Tak to działa.
No i są takie rzeczy, które ludzie robią, ale nie wiadomo po co. Albo inaczej – zawsze można powiedzieć, na metapoziomie, że ludzie robią wszystko po to, żeby lepiej się poczuć. Z metapoziomem i w ogóle z tym meta, to jest śmiesznie. Jak Alfred Tarski wymyślił swoją definicję prawdy, to napisał, że tu trzeba użyć metajęzyka, bo inaczej się nie da. No i ten swój tekst posłał Witkacemu, bo oni się kolegowali, ćpali i wódkę pili, no i Witkac takie pytanie Tarskiemu zadał: - Czy metajęzykiem można zrobić metaminetę?
OK, oni tacy wariaci byli i git. Ale do rzeczy - ojciec Kolbe poszedł na śmierć za Gajowniczka po to, żeby lepiej się czuć. Jakkolwiek głupio to brzmi, to tak jest. Ale mówię – na metapoziomie. Mozart napisał Requiem, jak mówił Konstancji – mszę na własną śmierć – po to, żeby lepiej się czuć. Piękna i kochana Wanda Rutkiewicz poszła na Kanczendzongę, no i Carlos Carsolio zdobył szczyt i schodził i spotkał Wandę i mówił jej, żeby nie szła dalej, bo pogoda się załamała, ale Wanda poszła. I nie wróciła. Później niektórzy mieli pretensje do Carlosa, że jej nie zatrzymał, ale on nie mógł niczego zrobić. I powiedział tak: - W jej oczach widziałem tę górę.
Dobrze wiem, co mówił Carlos. Wanda poszła w górę, żeby lepiej się poczuć – jakkolwiek głupio to brzmi, to tak jest, na metapoziomie. Tak działają ludzie.
Adaś śpiewa tak: - Bo w Niebie, z którego dotąd, nie wrócił nikt, bo po co.
Posłuchajcie, co ta Kinga tam zrobiła:

https://www.youtube.com/watch?v=AsM1pqufmR0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz