Na mieście widziałem dzisiaj gołębia, rudego
zupełnie. Miał obie nóżki, ale lewej nie używał - była podkurczona. A na
chodniku leżało trochę chleba i rozwalony lód z wafelkiem. I ten gołąb dziobał
ten chleb i tego wafelka. Podskakiwał na jednej nóżce, żeby do chleba i wafelka
dotrzeć i dziobał. I pomyślałem sobie, że on jest bardzo dzielny. Nie
kombinował w tę stronę, że jak mu tę nogę upierdoliło, to on jest biedny,
należy mu się współczucie i gdzie był Bóg, kiedy mu tę nogę upierdoliło.
Upierdoliło to upierdoliło - jedyne, co może zrobić w tej sytuacji, to skakać
na jednej nóżce, więc skacze. Przypuszczam, że jakby mu upierdoliło drugą
nóżkę, to też nie dałby za wygraną - podciągałby się na skrzydłach do tego
chleba, czy wymyśliłby coś innego, ale byłby dzielny.
Chciałbym dzielnie działać, chciałbym być taki
dzielny, jak ten gołąb. Ale nie jestem. Nie dlatego, że jestem jakoś
szczególnie zjebany w kwestii dzielności, bo nie jestem. Idzie o to, że jestem
pierdolonym człowiekiem, czyli małpą najbardziej rozwiniętą intelektualnie, a
pierdoleni ludzie, czyli małpy najbardziej rozwinięte intelektualnie, nie są
tak dzielni, jak pozostałe zwierzęta - jak koty, jak antylopy, jak wilki. I jak
ten rudy gołąb. Coś za coś. Nam, ludziom, dodano dużo do głowy. Owszem. Ale
zabrano nam kawałek serca.
"Zabrano nam kawałek serca", skąd ta pewność? Może to każdy sam sobie zabrał..
OdpowiedzUsuńHrmmm... Może tak, ale po mojemu zabrano nam kawałek serca. Coś za coś.
OdpowiedzUsuń