Polazłem
do sklepu po bro, żeby mieć zapas na dzisiaj. A tam Iza i taki gościu, co jest
jakimś agentem, czy jak oni się tam nazywają - w każdym razie mają taką robotę,
że jeżdżą po sklepach i załatwiają, ile piwa sklep zamówi. Fajny kolo - łysy,
jak ja, z brodą jak moja - no Wiking. No i wziąłem bro z lodówki, postawiłem na
ladzie i stoję i patrzę na Izę. Ona nabiła na kasę, co miała nabić i patrzy na
mnie, i ten gościu też patrzy, a ja nic nie mówię, tylko tak stoję i na Izę
patrzę, i coraz gęściej robi się w powietrzu i wszyscy czekają na to, co
będzie, bo już wszyscy wiedzą, że coś ważnego będzie, bo tak się jakoś zrobiło,
że wiadomo, że coś ważnego będzie, no tak się, kurwa, zrobiło, że jakbyśmy tak
zaraz usłyszeli muzykę, np. taką:
*
*
Ale teraz posłuchajcie tego, bo tak trzeba i później czytajcie dalej. Albo czytajcie na tej muzie - tak najlepiej.
Ale teraz posłuchajcie tego, bo tak trzeba i później czytajcie dalej. Albo czytajcie na tej muzie - tak najlepiej.
*
No
i tak się zrobiło, że jakbyśmy usłyszeli tę muzę, chuj wie skąd, to nikt by się
nie zdziwił, i jak już tak się zrobiło, to było coraz gęściej, tu już
imponderabilia szalały, chociaż one, te imponderabilia, właściwie nie szaleją,
bo ich złapać nie można, zobaczyć nie można, zmierzyć i zważyć nie można, ale czuje
się, że są, no i ...
*
*
Wszyscy
czekali na coś ważnego i niezwyczajnego, a ja przecież tą sytuacją rządziłem,
bo ją sam stworzyłem, no i zrobiłem takie: - Hrrrmmm... - jak Tom Hardy robi w
serialu "Taboo", i jak zrobiłem to "hrrrmmm" to już wszyscy
byli w niecodziennym wymiarze i ja też, bo jakkolwiek ja te dziwne sytuacje
kreuję, to jednak im się poddaję, no i Iza stoi przede mną i patrzy na mnie, ja patrzę na nią. Wiking z mojej lewej strony patrzy na mnie, i wreszcie mówię tym
swoim basem, do którego dosypałem trochę piasku:
*
-
Dzisiaj... - i tu przerwę zrobiłem, dla podniesienia napięcia, no to napięcie
wzrosło, zrobiło się jeszcze gęściej, nic nie liczyło się poza tym, co teraz
jest i co za chwilę będzie, no więc powiedziałem: - Dzisiaj.... będziemy się
żegnać. - A Iza zapytała: - My? Ty i ja? - Na co ja, bardzo powoli: - Tak.
Ty... i ja. I on też.
*
Iza
i Wiking byli już tam, gdzie nigdy wcześniej nie byli, a ja ich zaprowadziłem
do tego miejsca. I zacząłem czynić znak krzyża i mówić: - W imię Ojca, i Syna i
Ducha Świętego... - I wszystko zastygło w teraźniejszości. Bo teraźniejszość,
jak napisał David J. Hand, działa jak mroźny wiatr - zamraża zdarzenia, gdy
przechodzi obok nich, a minione wydarzenia krystalizują się w postać, która już
nigdy się nie zmieni, lecz stanie się częścią utrwalonej przeszłości.
*
I teraźniejszość przeszła obok tego wydarzenia i
zamroziła je do postaci, która już nigdy się nie zmieni. I tak zastygliśmy
wszyscy, nie wiem, na jak krótko, bo przecież na krótko, ale z drugiej strony
na zawsze, i wtedy Iza powiedziała: - A weź spierdalaj! - I dodała, zwracając
się do Wikinga: - On mnie tak ciągle straszy. - No i wtedy wszyscy zaczęliśmy
się śmiać. I już nie było gęsto, już było codziennie, już ruszył cały świat -
zaczęły jeździć samochody, ludzie zaczęli rozmawiać, ptaki zaczęły śpiewać,
Słońce zaczęło świecić… Lubię tak.
Dobre.Powołujesz się na jakiś serial. Nie znam seriali. W tym wypadku brak kodu kulturowego:)
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam teksty , porzuciłeś intelektualizm.
Kiedyś mówiłam ,że jesteś trochę jak Orbitowski,zdawało Ci się to niepodobać.
Nie ,że naśladujesz. Po prostu podobnie jak on , gość wykształcony , żadnych paranteli proletariackich i taki słuch na ludzi:)
Wybrałam Anonimowy , bo z konta google nie wiem co mi wyskoczy:)
Z google mógłby wyskoczyć Diabeł. Bo diabeł wyskakuje z dwóch rzeczy: z pudełka i z google :-)
OdpowiedzUsuń