Zwierzęta, w tym ludzie
poniedziałek, 3 czerwca 2024
środa, 17 stycznia 2024
Nostalgia
Nostalgię bardzo często kojarzy się z tęsknotą za tym, co było, a
zatem minęło, ze wspominaniem najlepszych chwil w życiu, z odwoływaniem się do
tych chwil, z marudzeniem, że kiedyś było lepiej, z mechanizmem polegającym na
samodowartościowywaniu się, mechanizmem, po który sięgają ludzie, którzy teraz
mają złe, smutne, marne, jałowe życie i którzy opowiadają, jakie to ich życie
było wspaniałe kiedyś... dawno temu... Ale nikogo nie obchodzi, jak cudownie
żyło się ludziom kiedyś, dawno temu. Generalnie nostalgia nie kojarzy się zbyt
pozytywnie, a nawet często w ogóle nie kojarzy się pozytywnie.
Mark Rowlands w książce Filozof
i wilk stwierdził, że najważniejsze co mamy w życiu, to te chwile, kiedy
byliśmy u szczytu swoich możliwości. Te chwile są osobną całością, całością
samą w sobie i nie wymagają żadnego uzasadnienia. Znaczenie tych chwil nie
polega na tym, że określają one człowieka, nie na tym, że określają, kim
człowiek jest i jaki jest. Wartość tych chwil zawiera się tylko w tych
chwilach. Rowlands pisze:
Żeby
osiągnąć szczyt możliwości, musimy zostać zagonieni do kąta, gdzie nie ma
nadziei i nie ma po co iść naprzód. Ale wtedy mimo wszystko idziemy do przodu.
(…) Najważniejsze w twoim życiu jest ja, które zostaje, kiedy nadzieja gaśnie.
Czas ostatecznie wszystko nam zabierze. Wszystko, co zdobyliśmy dzięki
zdolnościom, przedsiębiorczości i sprzyjającemu losowi, zostanie nam odebrane.
Czas odbiera siły, pragnienia, cele, plany na przyszłość, szczęście, a nawet
nadzieję. Cokolwiek możemy mieć, cokolwiek posiadamy – on nas tego pozbawi. Ale
nigdy nie odbierze nam tego, kim byliśmy u szczytu swoich możliwości.
A ja, w związku z tym, co napisał Rowlands, napisałem kiedyś tak:
Alojzy
Piontek to był górnik kopalni „Mikulczyce-Rokitnica” w Zabrzu. W roku 1971
zawalił się strop tej kopalni i Piontek został uwięziony w szczelinie. Był sam,
780 metrów pod ziemią, bez jedzenia i wody. Żuł drewno z trzonka łopaty i pił
swój mocz. Przeżył. Uwolniono go po 158 godzinach od momentu zwalenia się
stropu.
Przez sześć
i pół dnia ten człowiek nie miał żadnego rusztowania podtrzymującego jego
życie, tak sądzę. Zastanawiam się, jakim cudem przeżył i myślę, że jedyne, co
miał, to nadzieja. Może czerpał nadzieję z wiary religijnej, może podtrzymywała
go nadzieja, że wróci do swoich bliskich – tego wszystkiego nie wiem, mogło być
przecież i tak, że nie miał żadnej nadziei, a mimo wszystko przeżył. Trudno
wyobrazić sobie gorszą sytuację niż ta, w której znalazł się Piontek; niczego
nie mógł zrobić, ani poprosić o pomoc, ani próbować uciec. Przez sześć i pół
dnia żył tak, jak żyje wiele zwierząt w przemysłowych fermach hodowlanych – bez
ruchu, bez jakichkolwiek bodźców z zewnątrz; żył nawet gorzej, bo nie miał nawet tych kilku chwil, które mają zwierzęta
hodowlane, kiedy dostają pokarm. Był pogrzebany żywcem i przeżył. Ciężko mi
wyobrazić sobie, że człowiek może dokonać czegoś większego.
Piontek przez te sześć i pół dnia pod ziemią był u szczytu swoich
możliwości. Te sześć i pół dnia pod ziemią, to był dla Piontka czas
niewyobrażalnie trudny, a jednocześnie był to czas w określonym kontekście
najlepszy. Bo Piontek był silny, był niesamowicie silny. Nikt nie odbierze
Piontkowi tych chwil, kiedy był u szczytu swoich możliwości, a Piontek mógł
zawsze cieszyć się tymi chwilami, mógł być dumny z siebie, mógł smakować życie
w najwyższym stopniu.
Dean Burnett pisze:
Przez lata
wielu psychologów i terapeutów autentycznie uważało nostalgię za swego rodzaju
zaburzenie, a przynajmniej za negatywny nawyk poznawczy, który odciąga
człowieka od teraźniejszości. (...) Jednak najnowsze dane naukowe wskazują, że
nostalgia (występująca w dowolnym wieku) jest procesem pozytywnym, może
sprawiać, że będziemy bardziej zmotywowani, bardziej towarzyscy i bardziej
optymistyczni. (...) Regularne przypominanie sobie dobrej przeszłości oznacza
bowiem, że zachowujemy świadomość
własnych osiągnięć i zdolności, łatwiej nam wierzyć, że dobre rzeczy się
zdarzają.
Człowiek, który pamięta cudowne chwile, kiedy był u szczytu swoich
możliwości, który pamięta dobre rzeczy, który wierzy, że dobre rzeczy się
zdarzają, nie jest zgorzkniały. Człowiek, który pamięta cudowne chwile, kiedy
był u szczytu swoich możliwości, jest za te chwile wdzięczny – bogom, ludziom,
sobie samemu. I jest dumny z siebie. Człowiek, który pamięta cudowne chwile,
kiedy był u szczytu swoich możliwości, ma dobry punkt odniesienia. Człowiek,
który pamięta cudowne chwile, kiedy był u szczytu swoich możliwości, może
powtórzyć za św. Pawłem: W dobrych
zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla
mnie wieniec sprawiedliwości (2 List do Tymoteusza 4,7-80).
Liverpool ostatni tytuł piłkarskiego mistrza Anglii zdobył w roku
1990. Od tego czasu, jak pisze James Pearce: fani Liverpoolu od dawna byli oskarżani o życie przeszłością. Ale to
się skończyło. Obserwowali jak ich drużyna wygrywa Ligę Mistrzów, Superpuchar
UEFA, Klubowe Mistrzostwo Świata i Premier League w odstępie 13 miesięcy.
Nostalgia nie jest już potrzebna. Teraźniejszość pod wodzą Kloppa jest
wystarczająco rozkoszna.
Nostalgia. Bardzo dobrze, kiedy nie jest już potrzebna, bo są nowe
sukcesy. Ale nostalgia to bardzo dobre narzędzie. Wiedzieć, że wystąpiło się w
dobrych zawodach, ukończyło się bieg, zdobyło się wieniec sprawiedliwości...
Cóż więcej można wykrzesać z życia?
Pearce J. Od bycia opluwanym do mistrzostwa z 96 punktami.
https://lfc.pl/76364/Od_bycia_opluwanym_do_mistrzostwa_z_96_punktami
Rowlands M. Filozof i wilk. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2011
wyrus. „Filozof i wilk” Dlaczego niektórzy ludzie nie lubią tej
książki. https://zwierzetawtymludzie.blogspot.com/2014/08/filozof-i-wilk-dlaczego-niektorzy.html
wyrus. Być. https://zwierzetawtymludzie.blogspot.com/2015/02/byc.html
poniedziałek, 13 czerwca 2022
Miejsce w szyku
Czasami jest tak, że jak ktoś pokaże ci twoje miejsce w szyku, to jesteś zadowolony. Bo nie myślałeś, że zajmujesz tak wysokie miejsce w rankingu.
A czasami jest tak, że jak ktoś pokaże ci twoje miejsce w szyku, to cię boli. Ale jest dobra rzecz w tym, że ktoś pokaże ci twoje miejsce w szyku, a ciebie zaboli. Bo lepiej znać swoje miejsce w szyku, niż żyć w bajce. W bajce, którą opowiadasz samemu sobie.
niedziela, 5 czerwca 2022
Gromnica
Przez całą niedzielę jakoś tak czułem, że
umrę w nocy. Na zawał serca umrę. No i siedzieliśmy sobie na Rynku przed taką
knajpą, co jest cała ze szkła. Iza była, Jaro, a później Jurek jeszcze przyszedł.
No i powiedziałem im, że w nocy umrę na zawał, że tak jakoś czuję. Śmiali się
ze mnie, a Iza powiedziała, że głupi jestem. Ona często tak mówi: - Ale ty głupi
jesteś.
Nie sprzeczam się z Izą o to, a najczęściej
mówię, że pewnie jestem głupi, ale za to śmieszny, w tym sensie, że umiem tak
zrobić, że ludzie się śmieją. A kiedy człowiek szczerze się śmieje, to
przynajmniej przez moment jest mu dobrze. I nawet jak człowiek umiera, na
przykład w szpitalu czy w hospicjum, to dobrze jest sprawić, żeby się szczerze
roześmiał, bo wtedy, przez chwilę, jest mu dobrze.
No i tak im mówiłem, że chyba w nocy umrę na
zawał serca, i że kiedy już umrę, to dostaną ode mnie książki, na pamiątkę i
żeby mieli co czytać, a ja mam dobre książki. No i jeszcze powiedziałem, że dogadałem
się z sąsiadką, że mi gromnicę pożyczy, bo jak się umiera, to dobrze jest
zapalić gromnicę. Na co Iza powiedziała, że jestem głupi, ale ja powiedziałem,
że naprawdę dobrze jest zapalić gromnicę, kiedy się umiera. Moja babcia tak
mówiła. Babcia zapalała gromnicę nawet wtedy, kiedy była straszna burza, z
piorunami.
Posiedzieliśmy na Rynku do wieczora i
rozeszliśmy się – każdy poszedł do swojej chałupy. Pożyczyłem gromnicę od
sąsiadki, otworzyłem piwo, odpaliłem Net, żeby poczytać, co się dzieje na
świecie. Na dworze robiło się coraz ciemniej. Poczytałem trochę książkę Robina
Dunbara; bardzo lubię Dunbara, wiecie, to jest ten od liczby Dunbara – idzie o
tezę, którą Dunbar postawił, że człowiek dobrych znajomych, ale takich naprawdę
dobrych znajomych, może mieć tak do 150, bo więcej nie ogarnie.
Czytałem książkę, a już było po północy, a tu
mi do pokoju wszedł Brad Pitt. Otworzył drzwi, wszedł do pokoju, podszedł do
mnie ze trzy kroki, zatrzymał się, uśmiechnął i patrzył na mnie. A ja
powiedziałem: - Brad, bracie, no chyba se jaja robisz. – Ale Brad powiedział,
że nie robi sobie jaj.
Idzie o to, że Brad Pitt w filmie pod tytułem
„Joe Black” zagrał Śmierć. No i w tym filmie przyszedł zabrać na tamten świat
Antoniego Hopkinsa. Kiedy Brad powiedział, że nie robi sobie jaj, to go
zapytałem, czy to jest tak, że jak Śmierć przychodzi po człowieka, to zawsze
przychodzi pod postacią Brada Pitta. Powiedział, że nie zawsze. No to go
zapytałem, czy jest jedna Śmierć, czy jest mnóstwo Śmierci, bo przecież na
całym świecie ciągle umierają ludzie. Powiedział, że jest jedna Śmierć, ale
działa w wielu miejscach jednocześnie, że to już jest tak zrobione.
Nie bałem się go. Zapytałem, jak to będzie –
dostanę zawału, będzie bolało, może zdążę zadzwonić na pogotowie, ale mnie nie
uratują, czy mam już tę gromnicę zapalać... – no jak to będzie?
A on stał, patrzył na mnie, lekko
uśmiechnięty i powiedział: - Nie zapalaj. –Zapytałem, dlaczego nie. A on na
to:- Zmiana planów. Wracasz do roboty. Masz tak robić, żeby ludzie szczerze się
śmiali. Bo wtedy, chociaż przez chwilę, jest im dobrze.
piątek, 9 kwietnia 2021
Albert Camus vs przyroda
Albert Camus napisał krótką powieść pod tytułem „Obcy”. Ta powieść zaczyna się tak, że trudno wymyślić lepszy początek powieści; mianowicie zaczyna się tak:
Dzisiaj umarła mama. Albo wczoraj,
nie wiem.
W
stand-upie jest coś takiego, jak one-linery, czyli króciótkie grepsy,
składające się najwyżej z dwóch zdań. Mój ulubiony one-liner to ten, który
napisał Neal Brennan – to jest w specialu „3 Mics”. Greps Brennana jest taki:
Mistrzostwa świata juniorów w
baseballu. Albo, jak mówią pedofile – mistrzostwa świata w baseballu.
Te
dwa pierwsze zdania „Obcego” to coś analogicznego do one-linerów. Oczywiście
Camus rozwinął te dwa pierwsze zdania swojej powieści, niemniej jednak te dwa
zdania robią piorunujące wrażenie. Przeczytajcie to sobie na głos:
Dzisiaj umarła mama. Albo wczoraj,
nie wiem.
Bohaterem
„Obcego” jest taki gościu, który zastrzelił człowieka, dostał za to karę
śmierci, no i czeka na wykonanie wyroku. W kontekście tego, że jego bohater
siedzi w więzieniu, Camus pisze tak:
Człowiek, który przeżył tylko jeden,
jedyny dzień, może bez trudu żyć sto lat w więzieniu. Miałby dosyć wspomnień,
żeby się nie nudzić.
To
jest bardzo ładnie napisane, ale nieprawdziwie. W tym sensie nieprawdziwie, że
gdyby czlowiek w tym więzieniu nie doświadczał potrzebnych mu bodźców, to
opierając się tylko na wspomnieniach nie mógłby żyć bez trudu.
W
książce „Mózg. Opowieść o nas” David Eagleman opisuje historię Sarah Shourd,
Joshuy Fattala oraz Shane’a Bauera, trójki Amerykanów, którzy w roku 2009
zostali zatrzymani w Iraku pod zarzutem szpiegostwa i zamknięci w więzieniu.
Fattala i Bauera umieszczono razem w jednej celi, a Shourd trafiła do izolatki,
w której spędziła 410 dni, przy czym każdego dnia mogła opuścić celę dwa razy
na 30 minut. Oto relacja Shourd na temat pobytu w więzieniu:
W pierwszych tygodniach i
niesiącach w więzeinnej izolatce zostajesz zredukowany do pozycji zwierzęcia.
To znaczy jesteś zwierzęciem w klatce, a większość spędzonych tam godzin mija w
mgnieniu oka. Z czasem pozycja zwierzęcia zmienia się bardziej w pozycję
rośliny: umysł spowalnia, a do głowy zaczynają powracać te same myśli. Mózg sam
zaczyna na siebie nastawać i staje się źródłem największego bólu i najgorszych
tortur. Przeżywasz na nowo każdy moment życia, aż w końcu braknie ci wspomnień.
Już tyle razy sobie je opowiedziałeś. A to wcale nie zajmuje zbyt dużo czasu.
Wspomnienia
są ważne ale same wspomnienia nie wystarczają. Shourd cierpiała, miała
halucynacje, które opisuje tak:
O określonej porze dnia przez okno
mojej celi pod pewnym kątem wpadały promienie słoneczne. Wtedy oświetlały
wszystkie malutkie drobiny kurzu. Dostrzegałam w tych wszystkich pyłkach
postaci ludzi zamieszkujących naszą planetę. Ogarniał ich strumień życia,
kontaktowali się ze sobą, zderzali się i odbijali od siebie. Robili coś
wspólnie. A ja tkwiłam w kącie sama. Uwięziona. W ten strumień życia nie dane
mi było wejść.
Przyczyną
największego cierpienia Sarah Shourd było to, że nie mogła wejść w strumień
życia, który ogarniał ludzi, a – jak pisze Eagleman - deprywacja społeczna Sarah wywołała głęboki ból psychiczny: przy braku
kontaktów z innymi mózgami mózg zaczyna cierpieć.
Przeczytajcie
to sobie na głos:
środa, 24 marca 2021
A co z kiperami?
Najwyższy
Czas donosi, że naukowcy z Meksyku wymyślili taką maskę, która chroni przed
zarażaniem się koronawirusem w sytuacji, kiedy ludzie jedzą i piją. To jest
taka maska jak te, które ludzie teraz noszą, tylko mniejsza, no i zasłania nos,
ale ust już nie.
Bogom
dziękować, że na świecie istnieją naukowcy i to tacy, którzy potrafili wymyślić
taką sprytną maskę. Ale pomyślałem sobie, że teraz trzeba nam naukowców, którzy
wymyślą maskę dla senselierów, czyli takich ludzi, którzy zawodowo wąchają
perfumy i jak już powąchają, to mówią bardzo ważne rzeczy na temat zapachu tych
perfum. Wyobrażam sobie, że to musiałaby być taka maska, która zasłania usta,
ale nie zasłania nosa. Nie wiem, czy da się stworzyć taką maskę, ale pewnie
tak. Obstawiam, że najprędzej taką maskę stworzą naukowcy z niedocenianej przez
świat Bułgarii (obstawiam tak dlatego, że taki jeden mój kolega, z którym gram
w szachy w necie no i sobie przy tej okazji gadamy, dał mi cynę, że w Bułgarii
ruszyły prace nad stworzeniem maski dla senselierów), ale mogę się mylić.
Najgorzej
przedstawia się sprawa z kiperami, czyli tymi, którzy zawodowo oglądają, smakują
i wąchają alkohole, ci bowiem muszą w swojej robocie używać oczu, nosa i ust. Nie
wiem, jakim cudem można stworzyć maskę, która nie zasłania oczu, nosa i ust, a
jednocześnie chroni przed zarażaniem koronowairusem. Nie jestem naukowcem, ale
jestem dobrej myśli, bo nie wyobrażam sobie, że naukowcy nie podejmą uwieńczonych
powodzeniem wysiłków mających na celu uchronienie kiperów przed największą
zarazą w historii świata.
niedziela, 13 grudnia 2020
Smutno
Smutno. Na mieście mało ludzi. A jak już ludzie na to miasto wyjdą, to się kłócą. Jedna pani nakrzyczała na jednego panu, że on maski nie nosi, a ten pan się zdenerwował i zadał tej pani silny cios w szczękę, no to ta pani na chodnik upadła.
A w sklepie jedni ludzie krzyczą na innych ludzi, żeby ci inni ludzie nie zbliżali się za bardzo do tych, co krzyczą, bo mamy być daleko od siebie, a nie blisko siebie.
Między dziesiątą rano a południem do sklepu
nie wolno wchodzić ludziom, którzy nie mają jeszcze co najmniej sześćdziesięciu
lat, ale tym, którzy mają co najmniej sześćdziesiąt lat wolno wchodzić do
sklepu, kiedy chcą.
Do kościoła nie każdy może pójść, bo jak w
kościele uzbiera się tylu ludzi, ilu może w kościele przebywać, to już nikomu
innemu do kościoła nie wolno wejść; tym, co przyjdą za późno, nie wolno we mszy uczestniczyć, ani się
wyspowiadać, ani komunii świętej przyjąć. Nie wolno im pobyć z Panem Bogiem w
kościele.
Karetki nie chcą przyjeżdżać do chorych
ludzi. I jakaś piętnastoletnia dziewczyna umarła, bo przez dwa dni karetka do
niej nie chciała przyjechać. Wielu ludzi umarło, bo karetka do nich nie chciała
przyjechać.
A właściciel restauracji powiesił się w
swojej knajpie. On kupił jakiś pałacyk, wyremontował go, zrobił z tego
restaurację, ale dostał zakaz prowadzenia interesu, więc się powiesił.
Nie wolno jeździć na nartach na stokach
przeznaczonych do jeżdżenia na nartach.
Nie wolno pójść na piwo do knajpy z
przyjacielem, ani z dziewczyną, ani samemu; z nikim nie wolno pójść do knajpy
na piwo.
Dzieciom nie wolno chodzić do szkoły. Nie
wolno im w szkole uczyć się, spotykać się z przyjaciółmi, grać w piłkę,
rozrabiać.
Na święta Bożego Narodzenia nie można spotkać
się w domu z tyloma ludźmi, z iloma chciałoby się spotkać. Wielu samotnych
ludzi spędzi święta samotnie, bo nie wolno im pójść do domu tych, którzy
chętnie ugościliby samotnych.
Smutno. Ale jak ma nie być smutno, kiedy
dzisiaj, 13 grudnia, Jaruzelski wprowadził stan wojenny?